Długowieczni, czyli matuzalemowie ekranu, cz. 4


Czystej angielskiej krwi jest Joan Plowright, wdowa po Laurensie Olivierze, której największym międzynarodowym osiągnięciem jest nominacja do Oscara za „Czarowny kwiecień”. To bardzo ceniona i zasłużona aktorka, choć nie tak popularna w świecie jak inne brytyjskie Damy w zbliżonym wieku, Maggie Smith, Judi Dench, Julie Andrews czy Eileen Atkins, z których jest najstarsza – 94 lata.
Kolejną reprezentantką Wielkiej Brytanii jest 96-letnia obecnie Rosemary Harris; ona również może się poszczycić jedną nominacją do najważniejszej nagrody filmowej, za „Toma i Viv”, a ponadto udało się jej wyraźniej zaistnieć w świadomości widzów dzięki roli cioci May Parker w trylogii „Spider-Man” Sama Raimiego.
89 lat miał w chwili śmierci Roger Moore [1927–2017]. Być może najprzystojniejszy z Bondów, zanim objawił się w tej roli, był już bardzo popularny za sprawą serialu „Święty” i właściwie są to jego jedyne dokonania aktorskie, które zapisały się w historii kina (niczego mu nie ujmując). Nic też dziwnego, że tytuł szlachecki od królowej otrzymał nie za występy na ekranie (nawet jeśli była to arcykultowa rola superagenta Jej Królewskiej Mości), tylko za swą działalność humanitarną dla UNICEF-u.
Kolejny Brytyjczyk, Joss Ackland [1928–2023] (jego imiona to tak naprawdę Sidney Edmond Jocelyn), nigdy nie był wielką osobowością ekranu, a szkoda, bo warunki ku temu miał nie byle jakie, przede wszystkim głęboki, spiżowy głos i niepokojącą aparycję, które to przymioty predysponowały go do ról czarnych charakterów (często grywał Rosjan), a najlepiej zostały wykorzystane w roli dyplomaty arcyłotra z RPA w „Zabójczej broni 2”. Miał 95 lat.
Christopher Lee [1922–2015] wystąpił w grubo ponad 200 filmach, w tym w licznych horrorach wytwórni Hammer, których stał się legendą (najczęściej w roli Draculi), był przyrodnim kuzynem pisarza Iana Fleminga, twórcy postaci Jamesa Bonda, którego pamiętnego przeciwnika, Scaramangę, zagrał w „Człowieku ze złotym pistoletem”, świat natomiast od nowa poznał go w XXI wieku, kiedy to zaczął pojawiać się w tytułach kina naprawdę popularnego, jak w trylogii „Władca Pierścieni” jako Saruman oraz dwóch częściach nowych „Gwiezdnych wojen” jako hrabia Dooku, ponadto z jego usług przy pięciu filmach skorzystał Tim Burton. Wisienką na jego torcie życia było przyznanie mu tytułu szlacheckiego, co nastąpiło sześć lat przed śmiercią w wieku 93 lat.
Także 93 lata przeżył inny Anglik, Peter Vaughan [1923–2016] (eksmąż Billie Whitelaw, czyli demonicznej pani Baylock z „Omenu”), aktor zazwyczaj drugiego planu znany m.in. z roli Stevensa seniora z „Okruchów dnia” czy starego Gilesa z „Czarownic z Salem”. U schyłku życia również pojawił się w megapopularnym tytule, jakim był telewizyjny serial „Gra o tron” – postać Maestera Aemona okazała się ostatnią, jaką zagrał.
Granicę 94 lat osiągnął natomiast Michael Gough [1916–2011], urodzony w stolicy Malezji (będącej wówczas w brytyjskiej strefie wpływów), a unieśmiertelniony rolą kamerdynera Alfreda w czterech „Batmanach” (Tima Burtona i Joela Schumachera); w podeszłym wieku raczej już nie grał, lecz nie odmówił Burtonowi, gdy potrzeba było nestorskiego głosu w „Gnijącej pannie młodej” i „Alicji w Krainie Czarów”.
Jako 90-latek zmarł Richard Attenborough [1923–2014], aktor dla kina brytyjskiego niezwykle zasłużony, choć i w Hollywood dał się zauważyć (zwłaszcza w dwóch częściach Spielbergowskiego „Parku jurajskiego”), największy sukces odniósł jednakże jako reżyser nagrodzonego Oscarami monumentalnego „Gandhiego”. Jego młodszy brat David jest natomiast znanym całemu światu wciąż aktywnym przyrodnikiem, a ma obecnie… 97 lat.
Imponujące 98 lat osiągnął natomiast Leslie Phillips [1924–2022], szanowany aktor znany m.in. z „Pożegnania z Afryką”, „Imperium słońca”, „Venus” u boku Petera O’Toole’a (nominacja do BAFTA), a także z głosu Tiary Przydziału w pierwszym i drugim filmie z serii o Harrym Potterze.

92 lata przeżyła wielka gwiazda starego Hollywood, pochodząca z Francji Claudette Colbert [1903–1996]. Najbardziej błyszczała w latach 30., kiedy to została nagrodzona Oscarem za „Ich noce” (u boku Clarka Gable’a – pamiętny pierwszy film nagrodzony tymi nagrodami w pięciu głównych kategoriach), oraz w 40. W późniejszych latach różnie bywało, aż po 26-letniej przerwie wróciła w 1987 roku w telewizyjnym filmie „Dwie panie Grenville”, zdobywając zań Złoty Glob. Był to jej ostatni występ na ekranie.
Autentyczną megagwiazdą tamtych czasów była także Marlene Dietrich [1901–1992] (u nas zwyczajowo zwana Marleną). Po szeregu filmów niemieckich (z którego to kraju pochodziła) z lat 20. została ikoną kina dzięki roli w „Błękitnym aniele” z 1930 r. w reżyserii Josepha von Sternberga, u którego odniosła pasmo sukcesów łącznie w siedmiu produkcjach – za jedną z nich, „Maroko”, była jedyny raz nominowana do Oscara. Miała niebanalną osobowość (długo by o tym pisać) i takież życie, które zakończyła w wieku 90 lat.
Niezaprzeczalną gwiazdą starego Hollywood – ale wcale niesilącą się na bycie nią – była również Claire Trevor [1910–2000], wybitna aktorka lat 30., 40. i 50. Grywała zazwyczaj kobiety o silnych charakterach, a w jej filmografii dominowały westerny, jak np. klasyczny „Dyliżans”, oraz kryminały z „Key Largo” na czele, za rolę w którym otrzymała Oscara. Zmarła dokładnie miesiąc po swoich 90. urodzinach.
Bardzo mało znana jest u nas Greer Garson [1904–1996], a to przecież zdobywczyni Nagrody Akademii za główną rolę – w „Pani Miniver” – oraz jeszcze sześciu nominacji, co jest bez wątpienia spektakularnym wyczynem, zważywszy, że zagrała w zaledwie ok. 30 filmach. Najczęściej pojawiała się w eleganckich melodramatach, które przypadły na apogeum jej kariery w pierwszej połowie lat 40. Odeszła jako 91-latka.
Relatywnie słabo kojarzoną postacią jest także Helen Hayes [1900–1993], która podobnie jak Greer ma w dorobku stosunkowo niedużą liczbę filmów, a także – dwa Oscary! Zdobyła je za pierwszoplanową rolę w „Grzechu Madelon Claudet” z 1931 r. oraz za drugoplanową w słynnym „Porcie lotniczym” z 1970 r. Zaiste imponujący rozrzut czasowy. Aktorka zmarła, mając 92 lata.
Dorothy Malone [1924–2018] z kolei jest laureatką Oscara za „Pisane na wietrze” z 1956 r. i właśnie ta dekada oraz pierwsza połowa następnej były szczytem jej kariery – w tym okresie występowała głównie w westernach. Jej ostatnia rola była niewielka, w głośnym „Nagim instynkcie” z 1992 r., a zmarła dziesięć dni przed swymi 94. urodzinami.
94 lata ma obecnie Vera Miles, jedna ze słynnych blondynek Hitchcocka – w „Niewłaściwym człowieku” i w „Psychozie” – znana także z roli w westernie Johna Forda „Poszukiwacze”. Nie była nagradzaną aktorką, lecz ma swoje miejsce we wdzięcznej pamięci kinomanów głównie za wspomniane tytuły.
Sybil Thorndike [1882–1976] to brytyjska wybitna aktorka teatralna (m.in. „szekspirowska”, a jakże), która również od czasu do czasu pojawiała się na ekranie filmowym, zazwyczaj w rolach majestatycznych, wiekowych dam, np. jako królowa wdowa w „Księciu i aktoreczce”. Za swe zasługi dla teatru została uhonorowana tytułem szlacheckim jako jedna z pierwszych aktorek występujących także w filmach (w 1931 roku, po May Whitty i Ellen Terry). Żyła 93 lata.
Również 93 lata przeżyła Vilma Bánky [1898–1991], aktorka pochodzenia węgierskiego; po pięciu latach występów w Europie przeniosła się do USA i tam w ciągu kolejnych pięciu lat nakręciła kilka pamiętnych filmów okresu kina niemego, jedną ze swych najlepszych kreacji tworząc w „Synu szejka” u boku Rudolpha Valentina i zyskując w drugiej połowie lat 20. status ulubienicy publiczności. Wraz z nadejściem ery kina dźwiękowego wycofała się z pracy w filmie.

A teraz w końcu najstarszy aktor w tym zestawieniu, Norman Lloyd [1914–2021]. Nie był szczególnie wybitnym artystą, choć miał w filmografii trochę znanych tytułów; w latach 40. zagrał np. w dwóch filmach Hitchcocka, z którym się zresztą zaprzyjaźnił, doskonale znany jest także z roli surowego dyrektora elitarnej szkoły w „Stowarzyszeniu Umarłych Poetów”. Po raz ostatni pojawił się na ekranie w 2015 r. w „Wykolejonej”, a zmarł w nieprawdopodobnym wieku 106 lat.
Prawdziwą legendą telewizji w USA była Betty White [1922–2021]. Zagrała w niezliczonej liczbie seriali, całymi garściami zgarniając za nie nominacje do Emmy (czasem je zdobywając) i pracując na miano „amerykańskiego dobra narodowego”, z kolei jej dokonania na dużym ekranie nie były zbyt wielkie. W Polsce była swego czasu kojarzona za sprawą występu w reklamie batonów Snickers (pojawił się w niej również Abe Vigoda). Zmarła zaledwie siedemnaście dni przed swymi setnymi urodzinami.
Zapewne tylko najbardziej wyrobieni kinomani kojarzą u nas nazwisko Joyce Redman [1915–2012]. Pochodziła z rodziny angielsko-irlandzkiej i była przede wszystkim aktorką teatralną, w filmach zaś pojawiała się sporadycznie – jej dorobek to zaledwie kilkanaście tytułów kinowych i tyleż występów na małym ekranie. Mimo to udało jej się zdobyć dwie nominacje do Oscara za role drugoplanowe: w „Tomie Jonesie” i w „Otellu”. Przeżyła imponujące 96 lat.
Niewiele mniej, bo 95 lat, żyła Liz Smith [1921–2016] (nie mylić z wciąż żyjącą 93-letnią Amerykanką Lois Smith), aktorka „z przypadku”, która zaczęła karierę w wieku – uwaga – 49 lat! Była to rola w również debiutanckim filmie Mike’a Leigh „Ponure chwile” z 1971 r., później natomiast jej największym sukcesem było zdobycie nagrody BAFTA za „Prywatne zajęcie” z 1984 r. Od tej pory spełniała się głównie w charakterystycznych rolach starszych pań.
Dość oryginalna była kariera Piper Laurie [1932–2023]; po mało znaczących rolach w latach 50. zdobyła nominację do Oscara za rolę w „Bilardziście” z 1961 r., po czym… zniknęła z dużego ekranu na 15 lat, by powrócić piorunującą rolą w „Carrie” i zgarnąć za nią kolejną nominację (potem dostała jeszcze jedną za „Dzieci gorszego Boga”). Aktorka miała na koncie także pamiętny udział w serialu wszech czasów „Miasteczko Twin Peaks” (w kontynuacji już się nie pojawiła). Przeżyła 91 lat.
Carroll Baker to aktorka polskiego pochodzenia (urodzona jako Karolina Piekarski), która swój największy sukces odniosła na samym początku kariery za sprawą występu w „Baby Doll” z 1956 r. – nominacje do Oscara, Złotego Globu i BAFTA. Potem już nigdy nie zbliżyła się do tego poziomu, a grała w najróżniejszym repertuarze, m.in. także w kinematografii włoskiej, hiszpańskiej i niemieckiej. Ma 92 lata.
Frances Sternhagen [1930–2023] z pewnością nie była wielką aktorką filmową (za to w teatrach na Broadwayu i poza nim osiągała sukcesy – dwukrotnie zdobyła nagrodę Tony), tylko po prostu charakterystyczną, grającą w najróżniejszych produkcjach; pamiętamy ją zapewne z roli przystojnej dr Lazarus pomagającej Seanowi Connery’emu na stacji kosmicznej w „Odległym lądzie”. Miała 93 lata.
Właśnie 93 lata miał w chwili śmierci Clu Gulager [1928–2022], aktor u nas mało kojarzony i raczej niezbyt wielkiego formatu, można go jednak pamiętać z roli nonszalanckiego kompana Lee Marvina w „Zabójcach” z 1964 r. Pozostałe jego filmy to, jak się zdaje, „mydło i powidło”, ze wskazaniem jednak na horrory, zwłaszcza w wieku już późniejszym (kilka z nich reżyserował jego syn John).
Już od ponad trzech dekad przed śmiercią w wieku 94 lat był na emeryturze Joe Turkel [1927–2022], aktor niezbyt efektowny, za to zapisany złotymi zgłoskami w historii kina za sprawą niewielkiego, lecz znaczącego udziału w mającym dziś status kultowego „Łowcy androidów” (jako dr Tyrell); oprócz tego dał się zauważyć także jako niepokojący barman Lloyd w „Lśnieniu”.
Aktorem pochodzenia fińskiego (urodzonym w Helsinkach, wówczas w obszarze imperium rosyjskiego) był George Gaynes [1917–2016], kojarzony w zasadzie tylko z jedną rolą, poczciwego komendanta Lassarda z komediowej serii „Akademia policyjna” (prawdziwa jej podpora, wystąpił we wszystkich siedmiu częściach). Zakończył życie w nadzwyczaj nobliwym wieku 98 lat.

Brytyjczyk Roy Dotrice [1923–2017] dopiero od końca lat 50. zaczął pojawiać się w filmach, początkowo w telewizji, która pozostała jego domeną, później zaś w rolach charakterystycznych na drugim planie produkcji kinowych; pamiętamy go zapewne z postaci ojca Mozarta w „Amadeuszu”, a pojawił się także w „Hellboyu II: Złotej armii” jako król Balor i dwóch odcinkach serialu „Gra o tron” – rola piromanty Hallyne’a była jego ostatnią w trwającym 94 lata życiu.
Buddy Ebsen [1908–2003] w latach 30. i 40. pojawiał się na dużym ekranie, potem zaś porwała go właśnie raczkująca telewizja; przeszedł do historii tego medium jako gwiazdor seriali „Beverly Hillbillies” z lat 60. oraz „Barnaby Jones” z lat 70., a tytuły telewizyjne wypełniają w sumie lwią część jego filmografii. Zmarł w wieku 95 lat.
Niewiarygodne 100 lat przeżyła Glynis Johns [1923–2024], Walijka urodzona w południowoafrykańskiej Pretorii. Nigdy nie należała do aktorskiej czołówki, lecz ma w dorobku solidną filmografię z pewnymi sukcesami, głównie w latach 60., jak np. występem w słynnej „Mary Poppins” (rola pani Banks) oraz nominacjami do Oscara za „Przybyszów o zmierzchu” i do Złotego Globu za „Raport Chapmana”.
Nancy Olson ma 95 lat i jest pamiętana głównie ze względu na nominowaną do Oscara (w bardzo młodym wieku 22 lat) rolę w znakomicie obsadzonym „Bulwarze Zachodzącego Słońca” (Swanson, Holden i von Stroheim również zostali w ten sposób docenieni). Z biegiem lat pojawiała się w filmie coraz rzadziej i w rolach charakterystycznych.
Williamsów jak Jonesów, jest w filmie mnóstwo, a jednym z takich nazwisk była Cara Williams [1925–2021], aktorka komediowa w, zazwyczaj, rolach drugoplanowych, niemniej czasem zdarzało jej się grać postacie główne i w innych gatunkach. Właśnie za rolę w dramacie „Ucieczka w kajdanach” (w doborowym towarzystwie Curtisa i Poitiera) zdobyła nominację do Nagrody Akademii. Zmarła w wieku 96 lat.
Rodem z Australii była Judith Anderson [1897–1992], wybitna osobowość teatru, zwłaszcza szekspirowskiego, która znalazła swoje miejsce także w kinie; była nominowana do Oscara za „Rebekę” Hitchcocka, a wiele lat później wystąpiła także w… trzecim „Star Treku” jako arcykapłanka Wolkanów, wtedy już przed imieniem podpisując się jako Dame (otrzymała brytyjski tytuł szlachecki). Przeżyła 94 lata.
Juanita Moore [1914–2014] była aktorką afroamerykańską, która największy sukces odniosła dzięki nominowanej do Oscara i Złotego Globu roli w dramacie „Zwierciadło życia”. Odeszła w wieku 99 lat. Do tych samych nagród była za „Polne lilie” nominowana Lilia Skala [1896–1994], aktorka pochodzenia austro-węgierskiego (urodzona w Wiedniu). Przeżyła niewiele mniej, bo 98 lat.

<-- wstecz dalej -->