Długowieczni, czyli matuzalemowie ekranu, cz. 5


Koniec z Hollywood! Zabrzmiało dość dramatycznie, spieszę jednak rozwiać obawy czytelników, nie wieszczę tu bowiem rychłego zakończenia działalności Fabryki Snów, tylko po prostu pragnę powiadomić, że opuszczamy Amerykę oraz Wielką Brytanię i przenosimy się do kontynentalnej Europy. A tam – długowiecznych także nigdy nie brakowało! Zaczniemy zaś od Francji, która wystawiła całkiem mocną reprezentację aktorskich oldbojów.

Emmanuelle Riva [1927–2017] była w swej ojczyźnie uznaną aktorką od debiutu w „Hiroszima, moja miłość” z 1959 r. (początku tzw. nowej fali w kinie francuskim), jednak szeroki świat usłyszał o niej dopiero po występie w „Miłości” Michaela Hanekego z 2012 r., za który zdobyła nominację do Oscara jako najstarsza aktorka w głównej roli (86-letnia). Później zagrała jeszcze tylko w paru filmach, a zmarła miesiąc przed swymi 90. urodzinami.
Jej partnerem na planie „Miłości” był Jean-Louis Trintignant [1930–2022], lecz on nie otrzymał nominacji do Nagrody Akademii, zdobył za to Europejską Nagrodę Filmową i Cezara (tak samo zresztą jak Riva). Był prawdziwą legendą aktorską swego kraju, stworzywszy szereg dramatycznych, złożonych psychologicznie kreacji, od „Kobiety i mężczyzny” Leloucha przez „Trzy kolory: Czerwony” Kieślowskiego aż po dramat Hanekego właśnie. Swego czasu mąż Stéphane Audran, dożył 91 lat.
Niewiarygodne ponad osiem dekad trwała kariera Danielle Darrieux [1917–2017], którą świat filmu szerzej poznał dopiero po występie w „8 kobietach” François Ozona z 2002 r. Za tę rolę zdobyła (wraz z całym zespołem aktorskim) Europejską Nagrodę Filmową oraz nagrodę specjalną na festiwalu w Berlinie, lecz, paradoksalnie, skończyło się tylko na nominacji do rodzimego Cezara. Przeżyła równe 100 lat.
94-letni w chwili śmierci Michel Piccoli [1925–2020] był, podobnie jak Trintignant, tytanem pracy, którego filmografia liczyła ponad 200 tytułów, a od dzieł uznanych, wybitnych twórców aż się w niej roiło; grał u Buñuela (sześć filmów), Claira, Melville’a, Godarda, Malle’a, Sauteta (pięć), Ferreriego, Resnais’go, Rivette’a, Bellocchia, a nawet Hitchcocka. U nas mogliśmy go w ostatnich latach oglądać choćby w „Habemus papam – mamy papieża” Nanniego Morettiego.
Louis Jourdan [1921–2015] to aktor, którego kojarzymy przede wszystkim z roli księcia Kamala Khana, przeciwnika Jamesa Bonda w „Ośmiorniczce”, zresztą wcale nierzadko grywał on w filmach anglojęzycznych (jak choćby w musicalu „Gigi” – nominacja do Złotego Globu), co wyraźnie wyróżnia go spośród większości omówionych wyżej i poniżej nazwisk. Zmarł w wieku 93 lat.
Właśnie „Gigi” był także sukcesem Leslie Caron, podobnie chętnie jak Jourdan grywającej w niefrancuskich filmach, z których jej największymi osiągnięciami były „Lili” i „Pokój w kształcie L”, docenione nominacjami do Oscara oraz Złotym Globem (za ten drugi) i BAFTA (za oba). Te dwie dekady stanowiły najlepszy okres jej kariery, lecz pamiętamy ją także choćby z miłej rólki w „Czekoladzie” Lassego Hallströma. Aktorka ma obecnie 92 lata.
Również 92 lata ma Anouk Aimée, wybitna przedstawicielka kina nie tylko francuskiego, ale i włoskiego (występy choćby w „Słodkim życiu” i „Osiem i pół” Federica Felliniego), której życiowym sukcesem jest Złoty Glob, BAFTA i nominacja do Oscara za „Kobietę i mężczyznę” Claude’a Leloucha. Była niegdyś także żoną Alberta Finneya.
Ormiańskiego pochodzenia był gigant światowej piosenki Charles Aznavour [1924–2018], który, co jest częste wśród artystów mikrofonu, flirtował także z kinem. Zagrał w ok. 80 filmach, począwszy m.in. od nowej fali, np. w „Strzelajcie do pianisty” François Truffauta, później wyróżnił się też w „Blaszanym bębenku” Volkera Schlöndorffa, portretując zazwyczaj ludzi skłóconych z życiem. Odszedł, mając 94 lata.

Teraz pan, którego chyba mało komu w Polsce trzeba przedstawiać. Michel Galabru [1922–2016] jest u nas doskonale znany z komediowej serii o żandarmach z Saint-Tropez, w której grał komendanta posterunku, Gerbera. Nie należy jednak sądzić, że jego specjalnością były farsy, tak jak zaprzyjaźnionego z nim Louisa de Funèsa, o nie. Aktor miał na koncie Cezara za dramat „Sędzia i morderca”, a w sumie jego filmografia obejmuje imponującą liczbę ponad 250 tytułów, w których grał do swych ostatnich chwil w wieku 93 lat.
Między kinematografię francusko- i anglojęzyczną dzielił swój czas Michael Lonsdale [1931–2020], aktor mający na koncie ponad 160 produkcji. Jego zapewne najbardziej rozpoznawalną rolą jest Hugo Drax, przeciwnik Jamesa Bonda w średnio udanym „Moonrakerze”, a także komisarz Lebel z „Dnia Szakala”, natomiast już w podeszłym wieku zdobył Cezara za dramat historyczny „O bogach i ludziach”. Zmarł, mając 89 lat.
Aż 96 lat przeżyła Michèle Morgan [1920–2016], jedna z największych gwiazd francuskiego kina, której apogeum kariery przypadło na dekady od lat 30. do 60. (w latach 1946–1956 konkurowała z nią tylko Danielle Darrieux). Grała w tym czasie u Carnégo, Allégreta, Chabrola, Claira, Autant-Lary, Clémenta, Cayatte’a, Leloucha czy Delannoya – za rolę w „Symfonii pastoralnej” tego ostatniego zdobyła nagrodę na pierwszym w historii festiwalu w Cannes. Przez 46 lat była żoną reżysera Gérarda Oury’ego (do jego śmierci), u którego pojawiła się tylko w jednym filmie („Zbrodnia nie popłaca”).
Robert Hossein [1927–2020] był wziętym aktorem (oraz reżyserem) znanym z wielu ról w filmach historycznych i kostiumowych, z których popularność przyniosła mu zwłaszcza seria o markizie Angelice (w czterech częściach grał męża tytułowej bohaterki, Jeoffreya de Peyraca). Swego czasu był mężem Mariny Vlady, z którą grał lub ją reżyserował w dziewięciu produkcjach. Zmarł dzień po swoich 93. urodzinach.
Galerię nazwisk mało znanych w Polsce otwiera Madeleine Renaud [1900–1994], aktorka teatralna pojawiająca się na ekranie względnie rzadko, ale która znakomicie sprawdzała się w dynamicznych, świetnie prowadzonych rolach lub – w późniejszym okresie – w barwnych epizodach (np. w „Najdłuższym dniu”). Była żoną Jeana-Louisa Barraulta do jego śmierci, sama zaś przeżyła 94 lata.
96 lat przeżył Michel Bouquet [1925–2022] (niespokrewniony z Carole Bouquet), w swej ojczyźnie uznana osobistość ekranu i teatru, mistrz zwłaszcza postaci molierowskich, a w kinie czołowy wykonawca ról dwuznacznych moralnie bogatych mieszczan. Został wyraźniej doceniony dopiero w sędziwym wieku, gdy w latach dwutysięcznych nagrodzono go dwoma Cezarami, i to za role pierwszoplanowe (tytuły tych filmów jednak niewiele mówią przeciętnemu polskiemu widzowi).
Również 96 lat żył Charles Vanel [1892–1989], który rozpoczął karierę jeszcze w czasach wczesnego kina niemego, a przez blisko osiem dekad sprawdzał się w najróżniejszym repertuarze najbardziej uznanych europejskich reżyserów (w sumie ponad 200 tytułów), choć grywał także w filmach amerykańskich (jak choćby w „Złodzieju w hotelu” Hitchcocka), swe najsłynniejsze zaś kreacje stworzył w thrillerach i dramatach, zwłaszcza Henriego-Georges’a Clouzota – „Cena strachu” (rola nagrodzona na festiwalu w Cannes), „Widmo” i „Prawda”.
Podobnie dużym dorobkiem, różnorodnością ról i uznaniem mogła się poszczycić Micheline Presle [1922–2024], wybitna osobowość filmowa Francji lat 40. (emploi pięknej amantki); po nieudanym podboju Hollywoodu (występowała tam pod nazwiskiem Prelle) wróciła do kraju, lecz już nie odzyskała dawnej pozycji, mimo że grała dużo i w popularnych tytułach. Aktorka przeżyła 101 lat.

Z Francji zaledwie dwa kroki do Włoch, a tam wśród matuzalemów ekranu niepodzielnie królowała 95-letnia w momencie śmierci Gina Lollobrigida [1927–2023]. W latach 50. i wczesnych 60. jedna z najpiękniejszych aktorek, uosobienie „włoskości” i symbol seksu, co wcale nie znaczy, że brakowało jej talentu, wręcz przeciwnie, mimo to nie była rozpieszczana filmowymi nagrodami (jedynie nominacje do BAFTA za „Chleb, miłość i fantazję” oraz do Złotego Globu za „Buona sera, pani Campbell” i serial „Falcon Crest”).
90 lat żyła Monica Vitti [1931–2022], której najlepszy okres kariery przypadł na lata 60., kiedy to zagrała u Michelangela Antonioniego m.in. w „Przygodzie” (nominacja do BAFTA), „Nocy” i „Zaćmieniu” (w sumie pięć filmów), ponadto wzięła udział w „Dramacie zazdrości” Ettorego Scoli i „Widmie wolności” Luisa Buñuela, a za „Flirt” w reżyserii Roberta Russa (później się pobrali) otrzymała Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie.
Aktorką podobnej rangi jest 92-letnia Antonella Lualdi, urodzona w Bejrucie, grająca w filmach włoskich i francuskich liryczna, bezpretensjonalna i emanująca ciepłem urocza brunetka, której szczyt popularności przypadł na lata 50. To wówczas zagrała swe najwybitniejsze role w dramatach Claude’a Autant-Lary „Czerwone i czarne” oraz Carla Lizzaniego „Ulica ubogich kochanków”.
96 lat przeżyła Valentina Cortese [1923–2019], aktorka kina nie tylko włoskiego, lecz także francuskiego i amerykańskiego. Jej największym osiągnięciem jest nominowana do Oscara rola w „Nocy amerykańskiej” François Truffauta, a mogliśmy ją zobaczyć także w „Przygodach barona Münchhausena” Terry’ego Gilliama jako królową Ariadnę. W latach 50. była żoną Richarda Baseharta.
W „Przygodzie” Antonioniego (oraz w jego „Przyjaciółkach”) zabłysnął także Gabriele Ferzetti [1925–2015], aktor odtwarzający najczęściej postacie chwiejne i słabe wewnętrznie. Grał dużo i w różnorodnym repertuarze, pojawiał się także w filmach zachodnich, jak np. w „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” (rola Mortona, potentata kolejowego), a także w bondowskim „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” (jako Draco). Zmarł w wieku 90 lat.
Odtwórca ról charakterystycznych i epizodów Mario Adorf ma 93 lata i nadal gra, a jego filmografia obejmuje około 200 pozycji, choć niewiele spośród nich to wartościowe tytuły – wyróżniają się „Utracona cześć Katarzyny Blum” i „Blaszany bębenek” Volkera Schlöndorffa. Od początku występował głównie w filmach niemieckich (jak choćby w „Winnetou: Złocie Apaczów” jako bandyta Santer), lecz już wkrótce jego kariera stała się międzynarodowa; ma na koncie udział w filmach włoskich i francuskich, a także w „Majorze Dundee”, „Fedorze” czy „Pakcie Holcrofta”, jednak od początku lat 80. jego filmy to w większości telewizyjna „drobnica”.
Hardy Krüger [1928–2022] natomiast staranniej wybierał role (choć kreował zazwyczaj sympatycznych Niemców) i pojawiał się w dużo znaczniejszych filmach, również anglojęzycznych, wystarczy przypomnieć „O jeden most za daleko”, „Barry’ego Lyndona” czy „Start Feniksa”, za który został nominowany do Złotego Globu. Zakończył karierę już ponad trzy dekady temu (z wyjątkiem jednego filmu telewizyjnego w 2011 r.), a dożył 93 lat.
Z kolei greckim wkładem w światowe kino była 96-letnia w chwili śmierci (choć czasem ujmowało się jej trzy lata) Irene Papas [1926–2022], posągowa, kruczowłosa i chmurnooka klasyczna piękność, którą po szeregu ról w ojczyźnie porwało zachodnie kino; znana jest przede wszystkim z „Dział Navarony” i „Greka Zorby”, a w sumie z gwiazdorem tych filmów Anthonym Quinnem wystąpiła w siedmiu produkcjach. Nie dane jej było jednak choćby otrzeć się o Nagrodę Akademii – tego zaszczytu dostąpiły jej relatywnie mniej znane rodaczki, Katina Paxinou i Melina Mercouri.
I jeszcze odrobina egzotyki z innego kontynentu. Wiadomo chyba powszechnie, że Japończycy słyną z długowieczności, nic więc dziwnego, iż 95 lat dożyła Machiko Kyo [1924–2019], jedna z najbardziej wszechstronnych aktorek z Kraju Kwitnącej Wiśni; znana jest przede wszystkim ze złożonych ról w filmach wybitnych reżyserów rodzimego kina, jak np. w „Rashomonie” Akiry Kurosawy czy „Opowieściach księżycowych” Kenjiego Mizoguchiego, ale była także nominowana do Złotego Globu za rolę w amerykańskiej „Herbaciarni Pod Księżycem” z udziałem Marlona Brando i Glenna Forda.

<-- wstecz dalej -->