STRONA GŁÓWNA

Pisownia

Wymowa

Słowa nadużywane

Słowa używane niewłaściwie

Kwiatki

Kwiatki II

Ludzie piszą

Poradnie i artykuły



29 luty a a nuż, widelec a więc aka akcent apostrof autor bóg bynajmniej Ci ciężki, ciężko co by cofać do tyłu Cristiano Ronaldo cyrylica dedykowany deko dekold derby diakrytyczny dokładnie doktór dosiego roku dwutysięczny ekskluzywny ever facet fan Filip z konopi for furrora globa gównażeria gram gro Hong Kong ikona ilość imho jak się czujemy? jakby każdy jeden klatkarz koszta -ks kultowy kurde liczba lokalizacja lubieć manna meczy mi mieć miejsce mimo, że mini- muzeum na całe szczęście na czele na dzień dzisiejszy na najwyższym podium na dworzu nadzieji najmniejsza linia oporu nazwisko (odmiana) nazwisko (szyk) Nicholas Deep niemanie niemniej nienawidzieć nie palenie niepokojony nieswoje niż nocny Marek nostalgia nosz nowelizacja Nowy York obejdziony oboje, obydwoje obraz oczka oczywistym jest od tak odnośnie czegoś ogarniać oglądać telewizor oglądnąć olimpiada -om, -em opierać się o orginalny Oskar osobiście ów pieniążki pisze PLN po prostu pod rząd Polacy nie gęsi polonizacja Polski pomarańcz posiadać poszłem póki co póki my żyjemy półtorej produkcja proszę panią próba przekonywujący rozchodzić się ryzykować życiem rzeczypospolita se sex spacja spolegliwy ssać standart stronka swetr szacunek szczelać szlak tacierzyństwo tak? także tatałajstwo to znaczy… topic troszeczkę tudzież -tych tyś. ubrać umią, rozumią v-ce w cudzysłowiu w czym mogę pomóc? w każdym bądź razie w miesiącu Westerplatte William i Harry witam włanczać wogule wraz wszechczasów w/w wydawać się być wymyśleć wziąść yyy… z dużej litery z kąd za wyjątkiem zagranicą zagwostka zajebiście złoty zo żądzić i rządać -żesz

WYMOWA


akcent – od dłuższego czasu zauważalna jest tendencja do akcentowania niektórych słów w dość osobliwy sposób. Jak to zwykle bywa, pretekstem do tworzenia takich udziwnionych form stało się ostrożne przyzwolenie niektórych językoznawców i słownikarzy na używanie ich jako obocznych i potocznych. O tym, że mówią tak politycy, nie trzeba przypominać. Nasi parlamentarzyści potrafią położyć akcent w najbardziej nieoczekiwanych miejscach, a w szczególności na pierwszą sylabę. Nagminnie jednak mówią tak również dziennikarze, zwłaszcza reporterzy, a co drugi z nich, wydawać by się mogło, ma jakiś swój ulubiony koślawy akcent, na który chucha i dmucha, starając się, żeby go zawsze ładnie wyartykułować przed kamerą i do mikrofonu. Słowa akcentowane w ten sposób rażą swoją pretensjonalnością i pseudowykwint- nością, niekiedy będąc po prostu niewiarygodnymi popisami dyletanctwa i grandilokwencji. Oto najczęstsze przykłady:

 – biblioteka – poprawna bi-blio-
te-ka już powszechnie stała się manieryczną bi-blio-te-ką, z namaszczonym akcentem na 'blio' – zadziwia zadęcie, z jakim wszelkiej maści publicyści mielą w ustach tę atrakcyjną sylabę, i jednocześnie zaskakujące jest, że żaden z nich jeszcze nie wpadł na pomysł, aby mówić analogicznie dys-ko-te-ka;

 – muzeum – skoro biblioteka, to dlaczego nie muzeum; w tym przypadku również napotyka się niepoprawny akcent, a wychodzi z tego napuszone
mu-ze-um zamiast mu-ze-um – sprawia to, że większości materiałów dziennikarskich o muzeach nie daje się słuchać (a propos słuchania – może niektórzy wychodzą z założenia, że mu-ze-um ma coś wspólnego z mu-zy-ką?); tak czy owak, tu również zaskakuje, że żadna z tak mówiących osób nie powie ak-war-ium;

 – liceum – skoro muzeum…; nacisk nie ma prawa padać na pierwszą sylabę, więc należy mówić li-
ce-um, a nie jakieś durne li-ce-um;

 – hydraulik – sytuacja podobna jak w powyższych przykładach; poprawny hy-
drau-lik najczęściej wymawiany jest jako hy-dra-u-lik, z pompatycznym akcentem na 'u' zamiast na 'drau';

 – Ukraina – czterosylabowe słowo Ukraina (wym. U-kra-
ji-na) nagminnie i samowolnie zamieniane jest w trzysylabowe U-kraj-na (na U-kraj-nie, z U-kraj-ny);

 – okolica – poprawny akcent pada na przedostatnią sylabę, a więc o-ko-
li-ca, jednak słowniki przyzwalają też na akcent trzeciej sylaby od końca, zastrzegając, że to rzadki wariant – oczywiście nie dla dziennikarzy, którzy z upodobaniem opowiadają nam o o-ko-li-cach;

 – reguła – analogicznie jak w powyższym przypadku; poprawne akcentowanie to re-
gu-ła, rzadszy zaś wariant został przez dziennikarzy podniesiony do rangi sztuki – zewsząd słyszymy o re-gu-łach (aż strach zapytać, jak wymawia swoje nazwisko reżyser Gerwazy Reguła);

 – analiza – i jeszcze raz to samo; ktoś tam gdzieś usłyszał, że można mówić a-
na-li-za, a to tylko rzadszy wariant poprawnego akcentu a-na-li-za;

 – nauka – absolutna klasyka tematu; pomimo że jest to na-
u-ka (dopuszczalne także na-łu-ka), od dawna zewsząd słychać na dobre już u nas zadomowioną wymowę nał-ka i nau-ka (tak jak działka) – kiedy mówi się o nał-ce, brzmi to bardziej naukowo?; w jednym ze swoich wierszy dla dzieci Jan Brzechwa pisał: Stąd nauka jest dla żuka: żuk na żonę żuka szuka – gdyby wymówić słowo nauka z tym wynaturzonym akcentem, cały rym i rytm natychmiast diabli biorą;

 – sytuacja – to względna nowość, maniera zauważana zwłaszcza u dziennikarzy i lektorów filmowych; można zrozumieć, że od czasu do czasu zamiast poprawnego sy-tu-
a-cja wymknie się sy-tu-ła-cja, ale kto, u licha, nakazał coraz większej rzeszy osób mówić syt-ła-cja czy sytłacyjny?;

 – kiosk – także skromny, jednosylabowy
kjosk doczekał się swojej ulicznej mutacji: ki-josk;

 – Izrael – zakładając, że słownik poprawnej polszczyzny się nie myli, a lingwiści podzielają jego zdanie, trzeba stwierdzić, że także poprawny Iz-
ra-el dziennikarze z upodobaniem zamieniają na bombastyczny Iz-ra-el;

 – bijatyka – bi-
ja-ty-ka zamiast bi-ja-ty-ka – szkoda komentarza na ten popis ignorancji; a może niektórzy (oczywiście: znowu dziennikarze!) sądzą, że to ta sama dziedzina wiedzy, co ma-te-ma-ty-ka?;

 – rozmaity – szczyty wszystkiego (a właściwie dno) osiągają reporterzy mówiący – uwaga, to nie żart – roz-
maj-ty; jedyna, niepodważalna, nienaruszalna wymowa to roz-ma-i-ty, ewentualnie roz-ma-ji-ty, tak samo niedopuszczalne jest mówienie o rozmajtościach;

 – boisko – jeśli mówi w ten sposób popularny, specjalizujący się w tematyce sportowej dziennikarz (J.K.), to jest to naprawdę niepokojące; nie można w słowie boisko akcentować 'boi', lecz wyłącznie 'is', zatem: bo-
is-ko albo bo-jis-ko, a nie boj-sko (tak jak wojsko); również pisownia bojsko jest bardzo częsta w internecie (Nad naszym bojskiem przetoczyła się ulewa).

 O ile zatem nie dziwi powszechna, nienaturalna, usankcjonowana źle pojętymi zasadami potoczności i oboczności wymowa hydraulika, Ukrainy czy biblioteki, o tyle niełatwo zrozumieć, co strzeliło do głowy redaktorowi, że postanowił boisko, słowo proste i raczej trudne do popsucia, podnieść do rangi zagadki językowej. Polska norma wzorcowa nie zaleca akcentowania na trzeciej sylabie od końca pewnych grup wyrazów, a w szczególności słów niepocho- dzących z języka obcego, takich jak okolica, nauka, bijatyka – zasada ta jest jednak nagminnie łamana, tak przez polityków, jak i dziennikarzy (szczególnie przez nich!). Zwłaszcza w przypadku tych drugich dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy oni sami błędnie akcentują jakieś słowo, a ich interlokutorzy, często tzw. zwykli ludzie, wymawiają je poprawnie. Generację takich właśnie ludzi mediów, akcentujących słowa w sposób niemalże patologicznie niepoprawny, można by z czystym sumieniem nazwać Pokoleniem Blio. Zresztą, błędne akcentowanie można zaobserwować praktycznie wszędzie i dotyczy ono każdej grupy słów czy zwrotów – niektórzy młodzi ludzie ponoć mówią do swoich koleżanek
Mo-ni-ka zamiast Mo-ni-ka, co powoduje, że już naprawdę szelki opadają z rozpaczy.
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski

doktór – archaiczna, drażniąca wiele osób wymowa (czasem także pisownia) słowa doktor. Jak zaznacza słownik poprawnej polszczyzny, wymowa z 'ó' jest dopuszczalna tylko wtedy, gdy mówi się tak potocznie o lekarzu (ale nie o kimś mającym taki stopień naukowy). Tak czy owak, jest to regionalizm, z używaniem którego nie należy przesadzać. Mało tego, należy przestrzec także przed używaniem jeszcze gorszej formy dochtór (choć to już naprawdę rzadkość). Jakiś czas temu nie popisał się jeden z najbardziej znanych i władnych ministrów (Z.Z.), który gdakał przed kamerami: Doktór G. przyjmował łapówki, doktór G. to, doktór G. tamto… Znakomicie miejsce takiej wymowy wśród regionalizmów obrazuje cytat z „Księgi urwisów” Edmunda Niziurskiego: Pietruś, a uważaj, żeby cię trachtór nie potrącił.
 Czasem też kogoś drażni, że jedna z popularnych celebrytek (E.W.) nagminnie posługuje się gwarą, używając m.in. słowa doróść (a nie jedynie słusznego dorosnąć) np. tak: Do tego trzeba doróść. Prawdopodobnie jest to także regionalizm, ale – odnotowuje go słownik poprawnej polszczyzny, i to jedynie z zastrzeżeniem, że jest rzadki. W tym samym słowniku znajdziemy także słowo róść (rzadka forma rosnąć), a w takt takiej właśnie przyśpiewki maszerowali Zbójcerze w jednym z komiksów ze znanej serii: Porąbiemy, posiekamy, nawet trawie róść nie damy! Wychodzi więc na to, że trzeba zachować umiar w oskarżaniu o nadużywanie wyrażeń gwarowych, bo one są ciągle obecne w naszym języku i mają swoje zastosowanie.

por. jęz. PWN
Obcy język polski

– hiperpoprawność językowa nakazująca wszystkie wyrazy zakończone na -ę wymawiać z bardzo wyraźnym 'ę'. Proszę wrzucić monetę wymawia się Prosze wrzucić monete, a nie Prosz wrzucić monet. Nazywa się to utratą nosowości. Taką nienaturalną wymowę słyszy się również, gdy 'ę' występuje w środku wyrazu: Uklęknijmy, gdyż czeka nas święto dziękczynienia wymawia się (w uproszczeniu) Uklenknijmy, gdyż czeka nas świento dzienkczynienia, a nie Uklknijmy, gdyż czeka nas świto dzikczynienia. Ten problem całkowicie zlekceważono w filmie „Życzenie śmierci II”, dostępnym w serwisie YouTube (w marcu 2018 r.); ktokolwiek nakazał lektorowi wszystkie słowa zakończone na -ę czytać właśnie z wydźwięczonym do niemożliwości 'ę', wykazał się totalną, godną wyłącznie potępienia ignorancją. Filmu nie da się słuchać.
 Ten sam problem dotyczy także końcówki -ą. W lipcu 2010 r. pewna młoda dama (M.K.), krewna jednego z najważniejszych polityków, w przerażająco żenujący sposób wypowiadała się publicznie:
Te osoby, które nabęd, zostanobdarowane tak mał broszk Jest wielce wątpliwe, czy ktokolwiek z otoczenia tej osoby zwrócił jej później uwagę na tak kompromitujący sposób mówienia.
 [porównaj: „-om, -em”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida

furrora – nie, nie i jeszcze raz nie! Niech każdy weźmie lupę i uważnie się przyjrzy: w słowie furora są dwie litery „r”, ale żadna z nich nie jest podwojona, nie ma zatem żadnego powodu, by wyraz ten wymawiać jako furrora. A taką właśnie wymowę coraz częściej słychać u dziennikarzy i lektorów filmowych. Mówią i czytają, że ktoś lub coś zrobiło furrorę (słowo z podwójnym, mocnym „r” brzmi bardziej światowo?), podczas gdy można robić tylko furorę. Zwłaszcza że, jak się zdaje, w języku polskim w ogóle nie występują wyrazy zaczynające się od cząstki „furr” ani ją zawierające.
Obcy język polski

lubieć – jednym słowem: takie słowo nie istnieje. Wiele osób jednak używa nie tylko jego, ale także form osobowych lubiałam, lubiałem, lubiała, lubiał itp. Jest to błąd, ponieważ słowo lubić musi przyjmować formy lubiłam, lubiłem, lubiła, lubił.
 [porównaj: „poszłem”, „umią, rozumią”, „wziąść”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Obcy język polski

mi – stawiane na początku zdania (tak w wymowie, jak i w pisowni), znajduje się w ścisłej czołówce najczęściej i najbardziej uparcie popełnianych błędów (nadzieje na wyeliminowanie tego nawyku są raczej iluzoryczne). Krótsza forma żadnego zaimka osobowego nie może rozpoczynać zdania, więc na początku nie może się znaleźć mi, lecz tylko mnie. Nikt normalny nie powie przecież: Ci chyba trzeba wakacji (zamiast tobie); Go to nie obchodzi (zamiast jego); Cię chyba mózg boli (zamiast ciebie); Mu już nic nie pomoże (zamiast jemu). Skąd zatem ciągoty do używania formy mi? Zewsząd słychać: Mi to nie pasuje; Mi wcale nie jest wstyd; Mi się wydaje, że mówię dobrze itp. Pomińmy chwilowo niewyszukane, potoczne odzywki w rodzaju Mi to wisi, warto jednak w tym miejscu przytoczyć stary szmonces poruszający omówiony problem:

Mały Mosze spaceruje z ojcem po parku. Nagle mówi:
– Tate, ten pan się ciebie kłania!
– Nie „ciebie”, tylko „tobie”.
– Mi?
– Nie „mi”, tylko „mnie”.
– No to przecież mówię, że ciebie!

 Należy dodać, że także na końcu zdania nie mogą się znaleźć krótsze formy zaimków, mimo to częste są wypowiedzi w rodzaju
Nie wiedział, co z tym zrobić, więc dał to mi (zamiast dał to mnie). W skrajnym przypadku takie zdanie może zawierać zaimek mi i na początku, i na końcu wypowiedzi, co sprawia, że jest ona już maksymalnie udziwniona: Mi się to kłóci z formą dokumentu. Ale to mi. W podobny sposób, czyli ze stawianiem krótszych zaimków na końcu zdania, mówiono w dawnej Polsce. Możemy o tym przeczytać choćby w „Panu Wołodyjowskim” Henryka Sienkiewicza (i usłyszeć w ekranizacji tejże powieści), który w usta wachmistrza Luśni, przygotowującego się do wbicia Azji Tuhajbejowicza na pal, włożył taką oto kwestię: No, bratku – czas na cię! W „Quo vadis” zresztą też było sporo takiej stylizacji, jak np.: Niech bogowie zleją na cię wszelkie pomyślności (zdanie nieco dwuznaczne, trzeba przyznać), jak również w polskim przekładzie „Czarnej strzały” R.L. Stevensona: Bądź pewien, że nie dopuszczę do cię księdza oraz Na pewno jesteś dosyć chytry, by wysnuć z tego korzystne dla się wnioski.
 Również zaimek się w żadnym wypadku nie może pojawić się na początku zdania – np.
Się nie liczę (zamiast siebie) – chyba że będzie to element gry słownej, jak choćby we fragmentach dialogów z ksiąg „Tytusa, Romka i A'Tomka”: Się mi bo zgubiło „s” na koszulce oraz: Witaj, przyjezdny! Coś się tak wystroił w te kwiatki na głowie? Się mi to nie podoba!
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski
Językowa corrida
Językowa corrida
Językowa corrida

muzeum – o tym słowie wspomniano już wyżej (patrz: „akcent”), ale jego wyjątkowość sprawia, że zasługuje ono na odrębne hasło. Jest to bowiem wyraz tak nagminnie źle wymawiany, że… pewnie za jakiś czas taka wymowa stanie się dopuszczalna. Niestety. Spójrzmy: rzeczownik ten należy wymawiać z akcentem na „ze”, czyli mu-ze-um, jednak mnóstwo osób umyśliło sobie, że akcent położą na „mu”: mu-ze-um. O dziwo, na ogół mówią tak nie „zwykli ludzie”, tylko dziennikarze, reporterzy, czasem politycy czy też inne osoby, którym się zdaje, że ich obowiązkiem jest wypowiadać się elegancko i wykwintnie, szczególnie przed kamerami. Zwłaszcza dziennikarze upodobali sobie ten błędny akcent i zawsze, gdy tylko pojawia się w telewizji jakiś materiał o muzeach, oni z zadęciem ryczą do mikrofonu: muuuu-zeum. I to we wszystkich możliwych odmianach: mu-ze-um, w mu-ze-ach, mu-ze-om, mu-ze-ów i pewnie jeszcze sto innych.
 Prawdopodobnie kiedyś, w szkole albo na studiach, wbijano im do głów, że wzorcowa norma wymowy wymaga, aby niektóre słowa akcentować na trzeciej sylabie od końca. Takie jak opera, fizyka, technika czy… muzyka. Najwyraźniej właśnie z tym ostatnim słowem kojarzy im się muzeum i dlatego teraz z maniackim uporem i niezachwianą wiarą we własną elokwencję upowszechniają ten wynaturzony akcent (kto wie, może wpływ na to ma jakieś odgórne zarządzenie). Wydaje się, niestety, że na to nie ma rady, bo siła przyzwyczajeń, zwłaszcza wśród osób mocno wierzących w swoją nieomylność, bywa ogromna. A jeśli jednak nadal ktoś nie wierzy, że źle wymawia to słowo, niech wymówi z takim samym akcentem np.
ak-war-ium. Prawda, że idiotyczne?
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN

na dworzu – niepoprawne, ale bardzo w polszczyźnie upowszechnione wyrażenie, którego właściwą formą jest na dworze. Żeby poprawnie powiedzieć na dworzu, musiałoby istnieć słowo dwórz, a takiego nie ma – jest tylko dwór. Zwolennicy (wielkie słowo jak na kogoś upierającego się przy oczywistym błędzie) niewłaściwej formy twierdzą, że na dworzu oznacza 'być na otwartej przestrzeni poza domem', natomiast na dworze – 'być w posiadłości ziemskiej, siedzibie księcia' itp. O, sancta simplicitas…
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski

niepokojony – ponieważ o tym szczególnym błędzie nie wspomina PWN-owski słownik poprawnej polszczyzny, warto omówić go tutaj. Oto bowiem pewnego razu w „Wydarzeniach” telewizji Polsat reporter powiedział: Przyszli i niepokojeni przez nikogo wyszli. Jest to wyraźny błąd logiczny, gdyż słowo niepokojony wymaga (tak jak we wszystkich innych przypadkach tego typu) dodania tutaj zaprzeczenia nie: Przyszli i nie niepokojeni przez nikogo wyszli. Wpadkę z niepokojeniem można czasem usłyszeć w innych programach, dlatego warto zaapelować: nie bójmy się zbiegu dwóch „nie” w zdaniu, bo jest to najzupełniej poprawne (a pisane powinno być osobno).
por. jęz. PWN

-om, -em – jak wspomniano wyżej, samogłoska 'ę' na końcu wyrazu traci nosowość (nie można zatem wymawiać jej starannie i wyraźnie), natomiast odwrotna sytuacja jest z 'ą'. Nie do przyjęcia jest toporna wymowa w rodzaju: Oni nie chcom iść z tom brzydkom paniom; Umów się z niom; Chcemy pochwalić się naszom nowom elektrowniom atomowom itp. – zero subtelności i wyczucia, jakby ktoś zapałkę siekierą rąbał. Również 'ę' nie może być wymawiane w podobny sposób: Widzem i słyszem czy słynne Nie chcem, ale muszem. W takich słowach końcówki muszą być wyartykułowane jako -ą i -ę (to drugie z pozbawieniem nosowości, a więc jako -e), a nie jako -om i -em. Wymowa taka jest naganna, ale niestety bardzo częsta, na przykład wśród wypowiadających się do kamer polityków (jeden z ważniejszych ministrów, Z.Ch., palnął raz: Prezydent kierował się krótkowzrocznom logikom wyborczom). A językowym hitem (i oczywiście obiektem kpin) stało się hasełko Za solidarną Europom, zaprezentowane w marcu 2014 r. przez sztab jednego z naszych polityków (Z.Z.).
 [porównaj: „-ę”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida

poszłem – fatalna wymowa u osób płci męskiej. Zły, trudno dający się wyplenić nawyk mówienia i pisania poszłem, weszłem, przyszłem, wyszłem, odeszłem zamiast poszedłem, wszedłem, przyszedłem, wyszedłem, odszedłem, upowszechniony pod wpływem poprawnych żeńskich form: poszłam, wyszłam, zaszłam itp. Oczywiście, problem ten występuje również podczas zwracania się do osób płci męskiej w drugiej osobie. Mogą tak mówić zarówno mężczyźni, jak i kobiety: poszłeś, weszłeś, przyszłeś, wyszłeś, odeszłeś. A przecież wystarczy spróbować utworzyć w ten sposób formę 3. liczby pojedynczej: on poszł, on weszł, on przyszł, on odeszł – podoba się? mówi tak ktoś? Chyba nie, zatem musi być on poszedł, a więc – ja poszedłem, ty poszedłeś itd. Ponadto niektórzy twierdzą (miejmy nadzieję, że tylko żartem), że: Jak daleko, to poszedłem, jak blisko, to poszłem…
 Tego typu pisownię zastosował pisarz Janusz Głowacki, który swoją najnowszą książkę zatytułował „Przyszłem”, ale takie jest prawo literata i zdecydowanie nie należy tego polecać innym użytkownikom polszczyzny. A pytania sugerujące, że „już można tak mówić”, są uparcie i regularnie zadawane językoznawcom, którzy z anielską cierpliwością wyjaśniają, że jednak nie można (patrz: linki poniżej). W dodatku w jednym z odcinków „Słownika polsko@polskiego” prof. Miodek właśnie w tej sprawie zaapelował na poły dramatycznie, na poły żartobliwie: Chłopy, nie babiejcie gramatycznie!
 [porównaj: „lubieć”, „umią, rozumią”, „wziąść”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida

półtorej – jest to słowo często używane w mowie (czasem też w piśmie) tam, gdzie powinno być półtora. Liczebnik ułamkowy półtora występuje tylko w rodzaju męskim i nijakim, czyli: Nasz synek ma już półtora metra; Jajko kosztuje półtora euro; Dolecimy na Marsa w półtora roku itp. Natomiast jego żeńską formą jest właśnie półtorej, np.: Wypiłem półtorej butelki wódki; Kot zjadł mi półtorej gazety. Nie można mówić: półtorej metra, euro, roku ani też na odwrót: półtora minuty, butelki, gazety.
 A niestety wiele osób najwyraźniej nie rozróżnia tych dwóch słów, uznając je za wszystko jedno i pasujące do wszystkiego. Efektem tego jest masa błędów, a często wychodzą z tego różne głupotki. Bo nawet znany profesor karnistyki (P.K.) potrafił w telewizji palnąć coś takiego:
Miał we krwi półtorej promila alkoholu, zupełnie nie poradzili sobie z tym wyzwaniem także tłumacze powieści „Bastion” S. Kinga (2000, wyd. Zysk i S-ka): Jankesi byli tylko o półtorej meczu za Red Soxami oraz Półtorej tygodnia i miałby z głowy tę cholerną zadrę, jak również zbioru opowiadań „Zew Cthulhu” H.P. Lovecrafta (2019, wyd. Vesper): Niska, czarna rafa znajduje się aż półtora mili od portu Innsmouth. Mało tego, o półtorej roku mówili przed kamerami nasz premier (we wrześniu 2018 r.) i prezydent. W tych zdaniach i przykładach powinno być oczywiście na odwrót, czyli półtora i półtorej, dlatego nie zawadzi apel: nauczmy się oba te liczebniki rozróżniać i właściwie stosować.
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida
Językowa corrida
Językowa corrida

rzeczypospolita – nagminnie stosowana przez wiele osób forma słowa, które powinno brzmieć rzeczpospolita. Dodawanie 'y' do mianownika, biernika i narzędnika liczby pojedynczej jest niepoprawne. Wystarczy bowiem zwrócić uwagę na to, że nie mówimy Widzę jakąś dużą rzeczy (tylko: rzecz) albo Nie wiem, co zrobić z tą rzeczy (tylko: rzeczą), zatem analogicznie: nie Widzę wielką rzeczypospolitą (tylko: rzeczpospolitą) i nie Co dalej z tą rzeczypospolitą (tylko: rzeczpospolitą lub rzecząpospolitą). Ale: Opowiedz mi o tej rzeczy, więc także: o tej rzeczypospolitej. Tak więc również przemówienia polityków powinny się obejść bez zdań w rodzaju IV Rzeczypospolita okazała się niewypałem (musi być: IV Rzeczpospolita). Niestety, niemal zawsze mówi rzeczypospolita jeden z naszych najważniejszych polityków (J.K.), przywódca dużej partii, słynący zresztą również z innych lapsusów językowych.
 Dodajmy, że i dawniej zdarzały się użycia tej błędnej formy, i to w dość nietypowych miejscach; możemy ją zauważyć choćby w jednym z początkowych kadrów filmu „Pan Wołodyjowski” z roku 1969, w którym napisano:
Rok 1668. W ciągu dwudziestu lat przez Rzeczypospolitą przetoczyły się liczne wojny. Plansza straszy do dziś, bo rekonstrukcja cyfrowa filmu najwyraźniej nie objęła tej wpadki.
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski

se – zaimek zwrotny siebie w celowniku i miejscowniku liczby pojedynczej przybiera formę sobie, która z kolei w swej potocznej i skrajnie uproszczonej postaci staje się karykaturalnym se. Dla jasności: nie ma większego sensu znęcać się nad tym słówkiem, bo i żadne słowniki go nie odnotowują, i rzadko spotyka się też artykuły językowych na ten temat. W dodatku – na szczęście – używane jest ono przeważnie tylko w najbardziej niezobowiązujących sytuacjach i prywatnych rozmowach (Daj se z tym spokój; Raz wybiłem se dwa zęby; Wezmę se trochę orzeszków) tak w mowie, jak i w piśmie. Wydaje się, że świadomość groteskowości se jest dość dobrze rozwinięta, dlatego niniejsze hasło można potraktować jedynie w kategoriach ciekawostki, a nie wymogu stosowania innej, poprawnej formy tego słowa.
 Politycy także nie odważyli się w ten sposób „uwspółcześnić” swojego języka – nie słychać wypowiedzi w rodzaju
Nie jestem pewien, czy pan premier zdaje se sprawę z tego, co robi. A mimo to zdarza się, że ktoś, np. felietonista (a im wiele wolno…) napisze np. tak: Facet z kilkoma wyrokami założył se parabank i oszukał tysiące osób („Kurier Szczeciński”, 29 VIII 2012 r.). Prawda, że śmieszne?
 Warto na koniec dodać, że se nie pochodzi, wbrew pozorom, z gwary uczniowskiej ani też nie jest wytworem lenistwa językowego współczesnych internautów. Słowo to ma bowiem rodowód gwarowy staropolski i można je znaleźć np. w „Klechdach domowych”, gdzie w jednej z baśni czytamy: Idzie, pogwizduje, laseczką macha, bo i laseczkę se sprawił, w zbiorze baśni „U złotego źródła”: I tak se oba lenie śpią, a najmłodszy przy domowinie ojca siedzi albo u Sienkiewicza w „Rodzinie Połanieckich”: Pan dziedzic na białym koniu jeździ, z pistolca se strzyla i dziewkom w ślipia patrzy, Reymonta w „Chłopach”: Pan Jezus se chodzi dzisiaj po świecie czy Lema w „Cyberiadzie”: Ale od czasu, jak się jeden pokazał obcy, znaczy cudzoziemiec, panie, i chodził se po górach z pudłami i aparatami, samiuteńki jeden… Omawiane słówko przydaje się również, kiedy trzeba wypowiedź włożyć w usta osoby prostej, niewykształconej, pochodzącej z nizin społecznych, jak np. w powieści A. Greciana „Scotland Yard”: Jak mam utrzymać młodych bez pensji męża? Przemyślcie se to. Jak nie dostanę na jedzenie, będę musiała utopić Anthony'ego w rzece. Urocze.

por. jęz. PWN
Językowa corrida

swetr – chyba najczęściej przytaczany przykład słowa, które w swej skrajnie potocznej formie przybiera kształt nie do zaakceptowania w staranniejszej polszczyźnie. Należy bowiem mówić nie swetr, lecz sweter. Inne podobne przykłady: nie pieżama, lecz piżama; nie fieranka, lecz firanka; nie tylnie (np. łapy), lecz tylne. Używanie tak zniekształconych wyrazów może narazić ich użytkownika na kpiny lub posądzenie o umyślne językowe niechlujstwo.
 Podobnie należy sobie wreszcie przyswoić, że nigdy nie istniało coś takiego jak
steropian, tylko zawsze styropian, oraz że równie niepoprawny jest karnister – tylko kanister. Oprócz tego: wesz, a nie wsza.
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski

szczelać – skrajnie niepoprawna wymowa słowa strzelać, będąca przykładem błędnej wymowy grupy głosek w rodzaju 'strz' i 'trz'. Pomimo zrozumiałej chęci uproszczenia sobie wymowy dość trudnych do wyartykułowania zestawów spółgłosek 'trz' i 'strz' nie należy słów takich, jak mistrz, strzelać, strzykawka, strzał, rozstrzygać, trzeba, trzysta trzydzieści trzy wymawiać jako miszcz, szczelać, szczykawka, szczał, roszczygać, czeba, czysta czydzieści czy. Zatem nie ma mowy o szczelaniu do kaczek – wolno tylko stszelać.
Obcy język polski

tak? – polski fenomen językowy, w ostatnich latach przeżywający swój złoty wiek. Nie od dziś wiadomo, że Polacy mają kilka swoich narodowych przerywników; wciąż znakomicie ma się wulgarne słowo na „k”, kiedyś modne było pytanie nie?, no nie? albo co nie?, kończące wypowiedź, obecnie zaś najczęściej używa się pytającego tak. Jest ono wszędobylskie, natrętne i nie wprowadza do wypowiedzi absolutnie niczego. Bo co ma znaczyć pytanie tak w samym środku zdania? Spójrzmy, jak mówią ludzie: Ja im zaufałam, tak? więc podpisałam; Znam bardzo wielu ludzi, tak? którzy się nie boją; Już około setki dzieci, tak? czeka na operację. Nie wiadomo, czy jest to tak pytające, czy twierdzące. Wiadomo jedynie, że jest na pewno irytujące, namolne i prowokujące do tego, żeby „pytany” w ten sposób rozmówca wykrzyknął z rozpaczą: nie!!! Ale jak tu nie przytaknąć, skoro mówi tak na wizji nawet znany i ważny minister (M.B.): To jest bardzo ważny sygnał, tak? dla rządu


– zaimek wskazujący, powszechnie i dość niechlujnie używany tam, gdzie poprawnie powinno być (także w pisowni) w bierniku: Daj mi gazetę (zamiast gazetę); Pamiętasz babkę? (zamiast babkę); Przeczytaj książkę (zamiast książkę). Poprawne użycie występuje, gdy odnosi się ono do słów zakończonych na 'ą' w narzędniku: Znowu poszedłeś z lafiryndą; Z robotą nie będzie problemu. zamiast dopuszczalne jest jedynie w potocznej odmianie mówionej języka, choć… kto wie, czy za jakiś czas nie stanie się akceptowalne na każdym poziomie użytkowania polszczyzny, o czym już przebąkują niektórzy lingwiści. Na razie jednak wciąż obowiązuje w tej kwestii norma wzorcowa, a żeby jak najlepiej przyswoić sobie tę zasadę, warto od czasu do czasu zanucić tekst znanej piosenki zespołu Bolter: Daj mi noc, jedną noc…
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida

umią, rozumią – temu hasłu wystarczy poświęcić tyle samo uwagi (czyli niezbyt dużo), co w przypadku lubieć, bo nie ma się zanadto nad czym rozwodzić. A zatem: nie należy mówić oni umią, tylko oni umieją, i analogicznie – nie oni rozumią, tylko oni rozumieją. Ten pierwszy błąd niegdyś dyskretnie wykpił w jednym ze swoich skeczy satyryk Jan Kaczmarek, monologując: …Albo tego nie wiedzą, albo przemyśliwać nie umieją – a może nawet nie umią. Uwaga, całkiem możliwe, że obie te formy jednak zostaną kiedyś zaaprobowane (patrz: poniżej, ostatni link).
 [porównaj: „lubieć”, „poszłem”, „wziąść”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski

Westerplatte – co roku, przy okazji obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej, powraca ten sam językowy koszmar: wymowa nazwy Westerplatte przez dwa „t”. Po prostu nie ma siły, nie ma bata na niektóre osoby, a zwłaszcza na większość dziennikarzy, którzy uparcie celebrują końcówkę tego słowa z wyraźnym, wycyzelowanym do granic możliwości podwójnym „t”. Największe gwiazdy tego fachu stają przed kamerą w wymaganej postawie zasadniczej i z patriotycznym obłędem w oczach sapią do mikrofonu wes-ter-plat-te (czasem między „plat” a „te” mija cała wieczność) zamiast wes-ter-pla-te. Należy jednak oddać sprawiedliwość naszym reporterom: na razie żaden z nich nie posunął się do tego, żeby pierwszy człon tego słowa wymawiać z angielska [łester]. (Z ostatniej chwili: w jednym z wywiadów językoznawca prof. Andrzej Markowski wspomina o studentce, która mówiła [łesterplejt]. A więc jednak…).
 Zresztą wystarczy przypomnieć sobie słynną „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:

 Kiedy się wypełniły dni
 i przyszło zginąć latem,
 prosto do nieba czwórkami szli
 żołnierze z Westerplatte.

 Gdyby zastosować tu wymowę
wes-ter-plat-te zamiast wes-ter-pla-te, od razu cały rym diabli biorą.

por. jęz. PWN
Obcy język polski

włanczać – niewłaściwa, bardzo toporna wymowa słowa włączać. Nikt nie mówi włancz telewizor czy wyłancz to radio, ale wszyscy odczuwają wielką chęć do włanczania i wyłanczania. Tak więc w programie informacyjnym jeden z najpopularniejszych w kraju dziennikarzy (K.D.) tuż po materiale o (nie)poprawności językowej u polityków jak nie palnie: Proszę jeszcze pamiętać, że dziś o godzinie takiej a takiej włanczamy Mimo to na włanczanie, ze względu na jego rozpowszechnienie, zezwalają niektórzy lingwiści. Ba, czasem któryś z nich dowodzi nawet, że należałoby zezwolić na używanie tej formy poprzez analogię np. do zasłonić – zasłaniać czy wyłonić – wyłaniać, a na przeszkodzie stoi jedynie pisownia, która nie potrafiłaby sobie z tym poradzić. Jest to ciekawe ujęcie problemu, ale na razie sytuacja jest dość klarowna: ogół językoznawców za poprawne uznaje jedynie formy włączać, wyłączać, przełączać, odłączać itp.
 Jak się też okazuje, niektórzy próbują iść po linii najmniejszego oporu również w pisowni. Na takie bowiem zdanie można się natknąć w Wikipedii:
Do grupy dołańcza niemiecki DJ Axel Coon. Nie zostało poprawione, bo raz, że humor jest przedni, a dwa, że całe hasło zawiera mnóstwo innych błędów i po prostu szkoda fatygi…
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Językowa corrida

wziąść – bardzo częsty błąd. Poprawna wymowa i pisownia to wziąć, szczytem zaś niechlujstwa jest wymowa weznę, weźniesz, wzięłem, zaczęłem, zamiast wezmę, weźmiesz, wziąłem, zacząłem. W podobny sposób mówił z uśmiechem przed kamerami jeden z naszych ważniejszych polityków (D.T.): – Nawet nie dotknęłem tego krzesła. Naprawdę? Dotknęłem? Kompromitacja na najwyższym szczeblu władzy.
 Problemem gatunkowo podobnym jest mówienie, częste u pań,
zamkłam, wyciągłam, trzasłam, kichłam, pchłam itp. Poprawne jest tylko zamknęłam, wyciągnęłam, trzasnęłam, kichnęłam, pchnęłam. Zdarza się usłyszeć także – o zgrozo! – usłam, które jest zapewne mutacją od usnęłam. Naturalnie, panowie nie chcą być gorsi i mówią: zamkłem, trzasłem, wyciągłem, kichłem, pchłem itd. Zwyczaj pomijania w wymowie cząstek -nę i -ną jest nie do zaakceptowania, choć być może gdzieniegdzie dopuszczalny jako jakiś regionalizm (takie przynajmniej sprawia to wrażenie).
 To były tylko najbardziej rażące przykłady, ale należy dodać, że bywają sytuacje odwrotne, w których cząstki -ną i -nę są zbędne. A więc na przykład:
zdechłam, zdechłem, a nie zdechnęłam, zdechnąłem.
 Wróćmy jeszcze na koniec do
brania. Warto bowiem pamiętać, że sformułowania w rodzaju Ten sukinsyn wziął i umarł; A weź się odwal powinny pozostać jedynie w użyciu bardzo potocznym i stanowić wypowiedzi nacechowane mocno żartobliwie. Mówienie bowiem, że ktoś ma wziąć coś zrobić (zamiast np. wziąć się za coś, wziąć się do czegoś), jakkolwiek zawadiackie, jest mało sensowne, gdyż czasownik wziąć – użyty tu jako słowo posiłkowe – nie wnosi żadnej nowej treści. Tak więc warto wziąć się w garść i zajrzeć do słowników.
 Pod koniec sierpnia 2015 roku językowy internet zatrząsł się w posadach nie gorzej niż wtedy, kiedy nasz prezydent pisał o bulu i nadzieji. Pewna kontrowersyjna posłanka (K.P.), słynąca z ciętego języka oraz ogólnie barwnej osobowości, na swoim profilu gdzieś w sieci napisała
wziąść. Zostało jej to natychmiast wytknięte, lecz ona nie tylko nie przyjęła do wiadomości, że popełniła błąd, ale broniła tej pisowni z zaciekłością godną lepszej sprawy, czyniąc z całego zdarzenia kwestię niemal polityczną i ogólnonarodową. Twierdziła przy tym, że ją w szkole uczono tak właśnie pisać, ale – cóż z tego? Czy nauczyciele nie popełniają błędów? Czy nie mają swoich słabości i „odchyłek”, przez które uczniom wbijane są do głów różne mity językowe, w późniejszych latach obalane? Być może tak było i tym razem. A wpadka pani poseł – cóż, błąd jak błąd, politykom zdarzają się większe lapsusy. Tyle że tym razem skończyło się, nie wiedzieć czemu, wielką awanturą (komentarze internautów i tzw. memy były bezlitosne).
 Dodajmy jeszcze, że na pisownię wziąść (a także przedsięwziąść) można natrafić w „Potopie”, więc być może jednak tak się mówiło w XVII wieku albo w czasach Sienkiewicza.

 [porównaj: „lubieć', „poszłem”, „umią, rozumią”]

por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski
Obcy język polski

yyy… – klasyka tematu, czyli: kiedy braknie języka w gębie, na pomoc przychodzi yyy… Wiemy, że zawód dziennikarza czy publicysty do najłat- wiejszych nie należy, łatwo bowiem stać się obiektem krytyki. Kiedy zaś reporter na wizji zacina się i jąka, z trudem dukając i rozpaczliwie szukając odpowiedniego słowa lub myśli, pojawia się yyy. Nie wiadomo, kto wtedy jest bardziej zestresowany, dziennikarz czy telewidz, takie stękanie jest bowiem przeżyciem dość traumatycznym chyba dla obu stron. Nie ma sensu zbytnio się znęcać nad dziennikarzami, bo na pewno się starają, ale czasem niektórym przydałoby się pogrozić palcem.
 Niekiedy zamiast
yyy pojawia się trochę bardziej manieryczne eee, natomiast kiedy osobnik na wizji zaczyna katować nasze uszy elegancko akcentowanym przerywnikiem emm albo amm, możemy mieć pewność, że albo jest to Polonus, albo po prostu ktoś, kto liznął angielszczyzny na tyle, że pragnie podzielić się jej znajomością z innymi. Zresztą „wypełniacz” yyy, artykułowany na różne sposoby, występuje podobno w tysiącach języków świata (tak twierdzi miesięcznik „Świat Wiedzy”) – nie ma go w słownikach, nie jest właściwie wyrazem, ale bez niego komunikacja byłaby utrudniona.
 Już nie wiadomo ile lat temu prawdziwy horror przed kamerą zafundował nam jakiś polityk (chyba mało ważny, bo obecnie raczej nierozpoznawalny), który ze swojego
yyy uczynił małe dzieło sztuki. Wciąż można tego posłuchać (link poniżej), ale uwaga – rzecz tylko dla osób o mocnej odporności psychicznej.
YouTube

złoty – wyjątkowo prostacki nawyk wymawiania (czasem spotykana jest także taka pisownia) słowa złotych z urwanym 'ch'. Tę niczym niedającą się usprawiedliwić, skandaliczną i skrajnie niechlujną wymowę słychać najczęściej u osób zajmujących się handlem, ale także np. u policjantów z drogówki w jednym z telewizyjnych programów tępiących piractwo drogowe (co wprawia w osłupienie z powodu puszczenia takiej wymowy na wizję przez twórców programu). Rozmowa z kierowcą zazwyczaj kończy się formułką: Niniejszym nakładam na pana mandat karny kredytowany w wysokości dwustu złoty i informuję o przypisaniu pięciu punktów karnych. Całe szczęście, że nie punktów karny. I że nie za wyprzedzanie na przejściu dla pieszy. Wśród innych profesji taka wymowa też wcale nie jest rzadkością, co często widać i słychać w telewizji. Mówiące tak osoby należałoby spytać: ile dolar daliście za wasze zegarki, buty, okulary, albo ile frank kosztowały wasze domy, mieszkania? Może wtedy by do nich coś dotarło. Problem zapewne sam zniknie wraz z wprowadzeniem w Polsce nowej waluty – euro.
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
por. jęz. PWN
Obcy język polski

zo – bodaj ostatnia nowinka w dziedzinie niepoprawnej wymowy, którą słychać coraz częściej, mniej więcej od 2007 roku, od czasu głośnej historii polarnego misia z berlińskiego zoo. Właśnie: zo-o, a nie dziwaczne, krótkie zo, wymawiane jak bo, co, do, go, no, po, to (najdłuższe logicznie zbudowane z tych składników zdanie mogłoby brzmieć chyba tak: No bo po co to zo). Ponieważ w wymowie zo celują lektorzy czytający filmy oraz dziennikarze, należy się obawiać, że wkrótce usłyszymy mutacje w rodzaju ogród zologiczny, zologia, zogeografia, zotechnik, zopsychologia, zofilia itp.
 Warto również uważnie przysłuchiwać się, w jaki sposób wymawiane są geminaty w innych słowach. Geminaty to głoski podwojone, które należy wymawiać tak, aby obie było słychać, a więc
wanna, horror, dziennik, pizza (wym. picca), uczennica, Samoobrona, inny, powinny, a nie wana, horor, dzienik, pica, uczenica, Samobrona, iny, powiny. Jak dotąd nie zauważa się zbyt powszechnie takiej niestarannej wymowy, ale kto wie, czy zjawisko zo nie przeniesie się także na inne słowa. W końcu, choć zdarzyło się to dosłownie parę razy, w telewizji, w relacjach z Afganistanu, czasem słyszało się muła Omar zamiast mułła, a dość częstszą praktyką (narzuconą odgórnie?) czytających filmy lektorów jest wymowa pica zamiast picca, co jest mało akceptowalne. W filmie „Szajbus” (seans w Canal+, sierpień 2014 r.) lektor kilka razy czytał: pica w kubku. W ogóle dziennikarze ostatnio też jakby nie zauważali niczego złego w niewymawianiu obu głosek. Ładna pani redaktor (D.W.) z dużego programu informacyjnego jak nie palnie: feria barw – zamiast feeria. A „specjalnością” coraz większej liczby reporterów staje się właśnie groteskowe i nieakceptowalne zo.
por. jęz. PWN
Obcy język polski